Vertez - 2012-06-28 19:17:42

1.Imię: Vertez   
2.Rasa: Człowiek   
3.Profesja: Walka szpadą
4.Wiek: 21
5.Dukaty: 10

6.Charakter: Gdy poziom adrenaliny, bądź emocji takich, jak strach i gniew, zacznie wzrastać, tęczówki Verteza zaczynają szaleć. Raz jaśnieją, raz ciemnieją, by po chwili powrócić do swej naturalnej barwy. W jednej sekundzie są prawie czarne, w drugiej złote, najczęściej jednak przybierają przeróżne odcienie brązu, inne niż naturalny. To znak, że za jakiś czas Vertez straci panowanie nad swym ciałem, jeżeli się nie uspokoi. A wtedy tym, którzy wywołali taki stan, trzeba życzyć szczęścia... najlepiej na odległość kilkudziesięciu metrów.


7.Wygląd: Chodzi zwykle wyprostowany, dumnie z lekko uniesioną głową, lecz nie jest to objaw arogancji. Czasami zdarza mu się popatrzeć na kogoś, z wyższością lub obrzydzeniem, a czasem z szacunkiem i podziwem, jednak widać to po nim tylko wtedy, gdy nie chce tego ukryć. Pod płaszczem rysuje się jego silne umięśnienie, świadczące o doświadczeniu w walce i zdolności do pracy fizycznej.
7,1.Bardziej ogólnie z twarzy: Vertez posiada brązowe oczy, czarne, krótkie na jakieś dwa centymetry, wiecznie rozczochrane włosy oraz niewielki zarost. Twarz o ostrych rysach, świadcząca o istocie zawziętej, poważnej, pewnej siebie i swoich decyzji. Nieczęsto się uśmiecha, przy obcych prawie nigdy.

8.Historia: Mała wieś na północy. Skute lodem pustkowia. Ludzie żywiący się padliną...Śmierć. Zaraza spadła na jego szczep kiedy był jeszcze mały. Ludzie ginęli jak muchy w kuchni przeciętnej, uzbrojonej w szmatkę staruszki. Codziennie co najmniej dwoje mężczyzn. Kobiet zaraza w przedziwny sposób nie dotykała. Kobiet ani dzieci. Początkowo pomagał chorym, przynosił im 'ulgę w cierpieniu'. W końcu wszyscy umarli...On był już prawie dorosły, więc uciekł z zarażonych terenów. W tym celu dosiadł psa, wielkiego ogara zakupionego kiedyś u Piktów, oswojonego i wiernego tylko jednej osobie...MU!


Kiedy dorósł, życie zmieniło się całkowicie...Nie chorował, co mu się podobało, nie czuł bólu, strachu, miłości... Życie poniekąd straciło sens. Nie potrafił jednak go sobie odebrać i nie potrafi tego do dziś. Może jednak krztyna strachu została. Tak czy siak, teraz walczy o wiele lepiej! Nie odczuwa doznanych ran, więc batalie toczyć może bez przerwy, bez odpoczynku. Nigdy nie odczuł zmęczenia, a co za tym idzie przyjemności odpoczynku również. Stracone życie, można powiedzieć...Ale jakie długie...


Podczas ostatnich przygód odnalazł ostoję spokoju...Małą, odciętą od świata chatkę w górach. Mieszkał w niej kilka miesięcy, polując na małpiatki zamieszkujące tamtejsze lasy. W jaskini znalazł szkielet i sztylet z wizerunkami smoków. Oczywiście go sobie przywłaszczył! Żył tak powoli, bez nerwów (których i tak nie czuł...), aż pewnego dnia do drzwi zapukał dziwnie niski człowiek wraz z grupą innych osobników...Bez namysłu rozpłatał ich na kawałeczki. W plecaku niziołka (tego pierwszego, bo było ich dwóch) znalazł idealnie okrągłe kulki lśniące wszystkimi kolorami tęczy. Pchnięty nagłą potrzebą kolejnej rozróby, wyruszył w dalszą podróż...



#Zawitał niedawno do tej interesującej krainy...






Na targu panowała typowa dla niego wrzawa. Kupcy próbowali opchnąć towary po najkorzystniejszych cenach, a kupujący starali się te ceny zaniżyć. Wybuchały awantury, burdy...ogólnie jak zawsze. Pod ścianą karczmy, której drzwi wychodziły na całe to zamieszanie stało dwóch garbatych mężczyzn.
-Ej! Słyszałeś o tym dziwolągu co to niedawno się tu pojawił?-powiedział, albo raczej wykrzyczał jeden z nich, ten po lewej.
-Chodzi ci o tego skośnookiego?
-Nie.
-Tego dziwaka co chodzi na rękach?
-Nie.
-To może tego...no, niski, gruby...
-Nie.
-No to nie słyszałem...
-Więc słuchaj-zaczął opowieść-Wczoraj wieczorem...
-Aaaa! Więc chodzi o niskiego, chudego!
-Nie! Zamknij się i daj opowiadać...Więc tak. Wczoraj wieczorem strażników przy bramie podobno zmroziło. Nic dziwnego zimą, ale teraz? Już zaczyna się wiosna i jest raczej ciepło. Owinęli się szczelniej pelerynami i stali dalej. Na trakcie coś zaczęło się ruszać. Wyskoczył wielki pies z jeszcze większym mężczyzną na grzbiecie i pognał pomiędzy budynki!
-Nieee!
-Taaak!
-Na prawdę!?
-Prawda, żeś głupi! Ja bym nie kłamał w takiej sprawie!
-Kto cie tam wie!
-Cicho! Słuchaj dalej...
-NIE!
-TAK!- pacnął w ucho tego z prawej-Zamknij się!
-No dobra...Mów...
-Więc dziś przekupka podobno widziała rosłego mężczyznę podobno o głowę wyższego od Zdechłego Johna!
W głowie tego z prawej rozpoczął się bolesny przebieg myślowy...Jeżeli Zdechły ma około metr dziewięćdziesiąt...
-TOŻ TO OLBRZYM!- wykrzyknął
-No ba...Całe jego ciało zakrywała złota zbroja, ale nie mogła nie zauważyć, że jest umięśniony! No i podobno jakoś tak inteligentnie wyglądał...
-To znaczy jak?
-A bo ja wiem!
-To z kąd ona wie, że wyglądał inteligentnie!?
-Przekupki to wiedzą! Zamknij się...
Targ nagle ucichł. Wszystkich przeszedł lodowaty dreszcz. Z zaułka wyłonił się ów olbrzym w złotej zbroi, o szerokich barach i na prawdę wyglądający jakoś tak inteligentnie... Minął garbatych powoli i dostojnie. Za nim podążał wielki pies...Wszedł do karczmy pochylając się, by nie zawadzić o framugę. Pies przecisnął się za nim. Chłód minął...


9.Cel: Zostać najlepszym wojownikiem

10.Ekwipunek: Jego ciało okrywa ciemnobrązowy płaszcz z kapturem, który ściąga z głowy jedynie w pomieszczeniach, jeśli nie chce się przed kimś ukryć. Pod płaszczem kryje się pozłacany, stalowy napierśnik, który potrafi przetrwać niejeden cios mieczem. Przy pasie dwa miecze po jednym z każdej strony. Czarne klingi wystają dumnie z pochew, przygotowane, by Vertez wyjął je w każdej chwili i ukazał ich lśniące, srebrne, niemal podchodzące pod biel, ostrza.

www.klasa-vi.pun.pl www.nmw.pun.pl www.twojamiss.pun.pl www.animeschool.pun.pl www.shadowofbleach.pun.pl