MÂłody chÂłopak usÂłyszaÂł gÂłoÂśne rÂżenie koni pod lasem. Tak to tutaj - stajnia.
- Nooo, nareszcie sobie chÂłopaki odpoczniecie, a ja zobaczĂŞ co i jak - powiedziaÂł do swoich koni.
ZszedÂł z gniadosza i szukaÂł jakiegoÂś pracownika. ZnalazÂł. I to samego wÂłaÂściciela posiadÂłoÂści.
- Przepraszam, czy mogê wynaj¹Ì dwa boksy? - zapyta³ mi³o ch³opak.
W³aœciciel posesji przeszy³ m³odzieùca wzrokiem od stóp do g³ów i zobaczy³, ¿e ma do czynienia z jakimœ m³odym szlachcicem. Czystoubrany i porz¹dnie uczesany blondyn w bia³ej koszuli, skórzanej kamizelce, czarnych bryczesach i oficerkach, który mia³ przypasany d³ugi miecz i cztylet u boku, oraz bogato zaopatrzone i zadbane dwa konie wskazywa³y, ¿e m³odzieniec jest jakimœ bogatym cz³owiekiem.
- Tak, jak najbardziej - odpar³ w³aœciciel. - Proszê za mn¹. - Powiedzia³ i kaza³ iœÌ za sob¹. Pokaza³ dwa przestronne boksy. M³odzieniec wprowadzi³ dwa konie i odsiod³a³. Po³o¿y³ rz¹d na œcianie dziel¹cej oby dwa konie.
- Zap³atê omówimy póŸniej - rzek³ m³odzieniec. - Teraz œpieszê siê na wojnê. - powiedzia³ i szybko opuœci³ stajniê.
- ÂŻal chÂłopaka - rzekÂł do siebie wÂłaÂściciel - Taki mÂłody, Âżycie przed sobÂą ma, a w takim wieku na wojnĂŞ wyrusza.
PokrĂŞciÂł gÂłowÂą i poszedÂł bo biura.

Ostatnio edytowany przez JPEG (2012-06-12 16:04:49)

Nad stajniÂą zapadÂła noc. Eaz i Gniew byli zaniepokojeni faktem, Âże ich pan nie przybyÂł.
W nocy byÂło parno i bardzo gorÂąco, wiĂŞc drzwi zostaÂły otwarte.

O pó³nocy do stajni, kiedy nikogo nie by³o wkrad³a siê z lasu Al Sha Li. Zauwa¿y³a Gniewa i Eaza i przekaza³a im informacje od dzikich zwierz¹t, ¿e Selena zosta³a porwana, a Tan siedzi w areszcie. Po prostu piêknie... Otworzy³a im drzwi i ca³a trójka uciek³a. Konie by³y osiod³ane, wiêc ca³y sprzêt zabra³y ze sob¹.

Vertez jak zawsze siedziaÂł pod drzewem obserwujÂąc konie relaksowaÂło go to oraz uspokajaÂło, koÂło niego siedziaÂł jego wierny pies takÂże wpatrujÂący siĂŞ w konie. Vertez  ZobaczyÂł Krasnoluda ktĂłry szedÂł spoglÂądajÂąc na konie. postanowiÂł z nim porozmawiaĂŚ.
-Witaj, Krasnoludzie co ciĂŞ tu sprowadza.[zapytaÂł od tak...]

-ZwÂą mnie Vertez.
Mê¿czyzna rozci¹gn¹³ siê i po chwili wsta³.
-A to jest Szelko³.[doda³ pokazuj¹c w stronê psa le¿¹cego na ziemi]
Pies leÂżaÂł i wpatrywaÂł siĂŞ swoimi czarnymi oczami w konie. Vertez zaÂśmiaÂł siĂŞ cicho i dopowiedziaÂł.
-Chyba trzeba go nakarmiĂŚ bo niedÂługo moÂże brakowaĂŚ jednego konia.
Po czym wyj¹³ z plecaka kawa³ œwie¿ego miêsa i rzuci³ pod pysk psa.
-Seuvielu sÂłyszaÂłem Âże twoja rasa lubi sobie dobrze wypiĂŚ. To morze udamy siĂŞ do karczmy oczywiÂście ja stawiam.

Ostatnio edytowany przez Vertez (2012-06-29 14:47:45)

-WiĂŞc prowadÂź Seuvielu.
Vertez wzi¹³ swój plecak i zacz¹³ iœÌ za Seuviel'em.
-SÂądzÂąc po tym co mĂłwisz musi byĂŚ to coÂś mocnego bo Krasnoludy nie pijÂą byle czego z tego co mi wiadomo.

Przyby³am tu. Na padokach by³o pe³no zwierz¹t, ale nigdzie nie widzia³am tych, które mnie interesuj¹. Wesz³am do budynku. Znalaz³am. Dwa ogiery na wzajem czyœci³y sobie sierœÌ pyskami. Zauwa¿y³y mnie.
Wesz³am do boksu siwka. Ten przywita³ mnie serdecznie. Da³ siê pog³askaÌ, a potem zabra³ siê za moje w³osy. Po co? Kiedyœ szuka³ w nich liœci zió³, które mia³am, jak biega³am po lesie. Biedak, dzisiaj nic nie znalaz³. G³aska³am go na znak ,,przepraszam". Natomiast teraz Eaz by³ z³y, bo siê nim nie zainteresowa³am. Wystawi³ do boksu Gniewa ³eb i spogl¹da³ na mnie swoimi piêknymi du¿ymi oczyma, kiedy siedzia³am na s³omie. Teraz by³y to z³e oczy, niezadowolone. Wsta³am i podrapa³am go za uchem. Od razu humor mu siê poprawi³. Nagle zawo³a³ mnie jakiœ mê¿czyzna w podesz³ym wieku.
- A co tutaj panienka robi?
- Ja? - wskazaÂłam na siebie palcem.
- Tak, panienka.
- Ja szukam wÂłaÂściciela tych koni. Tego siwego pamiĂŞtam ratowaÂłam. Wie moÂże pan, gdzie on poszedÂł?
- PoszedÂł, kto? - droczyÂł siĂŞ ze mnÂą.
- Ich wÂłaÂściciel.
- Taki mÂłody blondyn?
- Tak, to on. WidziaÂł go pan?
- Tak, widziaÂłem. PoszedÂł do miasta, coÂś wspominaÂł o wojnie, ale juÂż jej przecieÂż nie ma.
- No tak. DziĂŞkujĂŞ panu bardzo.
PodaÂłam mĂŞÂżczyÂźnie rĂŞkĂŞ i wybiegÂłam ze stajni w kierunku miasta.

Ostatnio edytowany przez JPEG (2012-07-03 14:50:44)

*W oddali widaĂŚ budynki i zwierzĂŞta moÂże warto siĂŞ tam udaĂŚ*- chwilĂŞ pomyÂślaÂł i poszedÂł w ich stronĂŞ, powoli dochodzÂąc do swojego celu, zobaczyÂł mÂłodo wyglÂądajÂącÂą elfkĂŞ, zaiste piĂŞknÂą, widziaÂł rĂłwnieÂż kilka Koni plÂątajÂących siĂŞ po pastwiska, bez zastanowienia rzuciÂł do elfki nim ta odjechaÂła:
- To Twój ?? Piêkny- skin¹³ g³ow¹ na powitanie i zmierzy³ wzrokiem wierzchowca..

Ostatnio edytowany przez Wanwur (2012-07-08 18:35:00)