Wykrywacz Artefaktów | Pora dnia: | |
Zbieraj zioła |
Zarząd Cesarstwa poszukuje aktywnych osób do pomocy przy reaktywacji. Po resztę informacji prosimy zgłaszać się na GG: 13763440
Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej i sarkastycznym tonem powiedziałem do naburmuszonej elfki
-Wybacz nie sądziłem,że przywiązujesz taką wagę do sposobu w jaki się do was dosiądę.Zrobiłbym to tak czy inaczej,a szkoda mi czasu na tego typu ceregiele.Skoro nie ty to może twój chłop... yy kolega może mi pomóc.
Nie miałem najmniejszego zamiaru pokazywać po sobie że zrobiło mi się trochę głupio.W końcu nie uciekłem z domu po to żeby wysłuchiwać i przejmować się narzekaniami snobistycznej elfi,która oczekuje bezwarunkowego szacunku.Moim celem jest dobra zabawa.
Offline
Sierioszka...cóż dość osobliwe imię,ale nie jesteś sam moje też nie brzmi zbyt męsko.Wstałem od stolika ukłoniłem się i wysłałem w kierunku elfki szyderczy uśmiech.Gdy już wychodziłem z tawerny bez żadnych przydatnych informacji rzuciłem w kierunku parki
-Miło było was poznać.Mam nadzieje że nasze następne spotkanie będzie bardziej owocne.
I wyszedłem z karczmy w poszukiwaniu czegoś do roboty.
Ostatnio edytowany przez Kinaret (2012-05-07 16:20:26)
Offline
- Uff... Odetchnął z ulgą - myślałem, że już nie pójdzie.
Szybko wstał i nałożył na siebie płaszcz, po czym spytał się elfki:
- Muszę już wracać do Twierdzy, czy raczysz mi towarzyszyć?
Offline
Gew był już trochę przytłumiony wszystkimi odgłosami dochodzącymi z karczmy bycie elfem ma swoje złe strony niekiedy nie chciałby on słyszeć wszystkiego. Gew postanowił udać się w jakieś ustronniejsze miejsce by jego słuch mógł odpocząć od miejskiego szumu. Po wyjściu z karczmy postanowił udać się za miasto do Dębowego Zagajnika.
Offline
Głowa Saito ułożona była na ręce, która leżała na stole. Miał on zamknięte oczy, spał gdyż był tak zmęczony, że nie dał rady siedzieć. Nagle poczuł jak ktoś dotyka go w ramie. - Proszę się obudzić - Mówił do niego karczmarz. Saito powoli otworzył oczy i podniósł głowę. - Przepraszam, byłem zmęczony i nie dałem rady... - Nic nie szkodzi. Przerwał mu karczmarz. - Długo tu spałem? - Zapytał Saito. - Zbliża się wieczór, więc trochę już tu pan jest - Odpowiedział karczmarz. - Jeszcze to zlecenie - Wyszeptał pod nosem Saito. - Przepraszam za kłopot. - Powiedział Saito po czym zapłacił rachunek i wyszedł z karczmy.
Offline
Dares uśmiechnął się, po czym starając się ukryć swoją tożsamość wyszedł z tawerny, jednocześnie bacznie się przyglądając swojej towarzyszce. Było w niej coś tajemniczego, coś czego nigdy jeszcze spotkał. Niewielu elfów widział podczas swego żywota, ale był pewny, że ona ma w sobie coś, jakby to określić... fascynującego.
//Przepraszam że tak późno, ale wcześniej nie mogłem\\\
Offline
Wyszła z karczmy za Dares'em. Nie mogła uwierzyć, że uratował ją Cesarz, bardzo młody, ale Cesarz. W dodatku szła teraz z nim do jego twierdzy. ~ Ciekawe jak tam wygląda, musi być tam pięknie~ pomyślała uśmiechając się do siebie. Popatrzyła się w gwieździste niebo, w piękny księżyc kształtu rogalika.
- Gwiazdy są takie piękne- nie wiedziała, że powiedziała to na głos. Przyspieszyła kroku, nie było w jej naturze powolne poruszanie. Przez tysiące lat podróży nabrała kondycji i przyzwyczajenia do szybszego chodzenia. Popatrzyła się w tył czy aby za nią nadąża.
Ostatnio edytowany przez Konan (2012-05-09 20:09:44)
Goście, przede mną nie uciekniesz i tak cię znajdę.
Offline
Nikt ważny...
Drzwi karczmy zaskrzypiały żałośnie, co zwiastowało przybycie nowego gościa oberży. Na progu stanął wysoki mężczyzna odziany w czarny, sięgający do ziemi płaszcz. Przy pasie przypiętą miał kuszę i szablę. Rozejrzał się po pomieszczeniu i zdjął kapelusz.
-Witam. - powiedział donośnym głosem i stukając cicho w drewniany parkiet skierował się w stronę szynkwasu. Niedawno przybył w te okolice i zamierzał zatrzymać się tutaj na dłużej, ażeby odpocząć. Poza tym słyszał od tutejszych mieszkańców o wiedźmie, która od dłuższego czasu ich nęka. Coś dla niego. Będzie miał robotę, a więc nie zabraknie mu kasy na utrzymanie się. Złota moneta potoczyła się po drewnianym blacie i mężczyzna zamówił piwo. Oparł się o ladę i czekał chwilę. Kiedy karczmarz podał mu trunek, wziął kufel i rozejrzał się za wolnym stolikiem. Kiedy takowy znalazł usiadł przy nim i przechylił piwo do ust. Było zimne. I dobrze. Chłodny napój był dawno upragniony przez Aerdila. Nie pił prawie drugi dzień. Duszkiem opróżnił zawartość kufla i machnął na karczmarza, aby ten mu dolał.
Offline
Bieganie, jedyne co sprawiało, że znikała jej ochota na dalsze podróże. Przez tysiące lat wielkiej kondycji nabrała, mięśnie nóg wzmocniły się i dlatego potrafi długo i szybko biec.
Znowu dotarła do tego miasta. Wyraźnie było słychać dźwięki bitwy, jakieś ludzkie krzyki, wszystko było nieprzyjemne dla jej elfich uszu. Przed bramą miasta wyjęła z buta mieszek ze złotem. Dziwne by było gdyby w karczmie do której zmierzała wykonała tę czynność. Schowała go do kieszeni w spodniach, jedynej nie dziurawej. ~ Ciekawe czy są w tym mieście jakieś sklepy z odzieżą i bronią~ rozmyślała idąc przez ulice rozglądając się. Wszędzie wisiały zawiadomienia o poborze do wojska. Jak nie uda kupić się jej żadnej broni to pójdzie tam. Zmierzała w kierunku gospody, nawet nie wiedziała czemu, może po informacje, albo by zjeść jakiś posiłek. Widząc ten budynek, który odstraszał swą zewnętrzną stroną przyspieszyła kroku. Pchnęła delikatnie drzwi. Rozglądając się po pomieszczeniu zauważyła mężczyznę w czarnym stroju. Odstraszały ją takie osoby, pewnie spowodowane było to strachem, albo pierwszym wrażeniem jakie robiły na niej. Szybko zajęła jeden z nielicznych wolnych stolików jakie tu były.
Ostatnio edytowany przez Konan (2012-06-10 22:55:32)
Goście, przede mną nie uciekniesz i tak cię znajdę.
Offline
Lux już nie miał siły biec za mną.Wiedział już że z pewnością jestem w Valerze, dlatego dalsze poszukiwania nie miały sensu.Popytał trochę przerażonych ludzi gdzie jest karczma i udał się w stronę którą mu wskazali.
Drzwi otworzyły sie ze skrzypem i do karczmy wszedł siedemnastoletni chłopak o złotych włosach i szaroniebieskich oczach-Lux.Rozejrzał się dookoła.Zobaczył mężczyznę w czarnym płaszczu, który od razu wzbudził jego niechęć, elfkę i kobietę z dzieckiem niedaleko mężczyzny.Reszta stolików była pozajmowana przez pijanych mężczyzn.Nie miał wybory.Nie podejdzie do elfki bo się wstydzi, mężczyzna wydawał mu się przerażający, a kobieta z córką wyglądała bardzo przyjaźnie.Bez chwili namysłu ruszył w stronę jej stolika.
-Przepraszam...-zaczął-Mogę się dosiąść?
Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Oczywiście że możesz.-powiedziała wskazując wolne krzesło.
-Mamusiu, to boli-powiedziała dziewczynka pokazując na rozbite kolano.
-Oh, daj jużże spokój.Poboli i przestanie-uspokajała ją jej matka.
-Mogę się tym zająć.-powiedział Lux-Znam się na magii.
Kobieta uśmiechnęła się i pozwoliła Luxowi dotknąć jej córkę. Położył dłoń na jej kolanie i wypowiadając słowa zaklęcia przejechał po ranie, po której już nie było ani śladu.
-Pan jest wiedźmą?-zapytała dziewczynka zafascynowana.
-Magiem!-poprawiła ją kobieta.
-Nie, nie jestem wiedźmą.-zaśmiał się głośno-Ale moja przyjaciółka, bardzo uparta i złośliwa chyba jest wiedźmą.- powiedział po czym podszedł do karczmarza żeby kupić coś do picia.
Drewniane drzwi otworzyły się ze skrzypem i weszłam do karczmy.Wszystkie pijackie wrzaski ucichły.
-O wilku mowa.-usłyszałam znajomy głos.Lux stał przy drewnianym blacie. Uśmiechnęłam się na jego widok. Większość ludzi w karczmie patrzyła na mnie podejrzliwie.Zrozumiałam że wciąż mam na głowie kaptur. Zdjęłam całkiem płaszcz.Znów zaczęły się pijackie wrzaski gdy szłam przez karczmę.
-Hej, śliczna panienko!Może się do nas przysiądziesz?-zapytało chórem kilku pijanych młodzieńców.Rzuciłam im tylko chłodne spojrzenie.Przechodziłam między ciasno ustawionymi stolikami.W pewnym momencie ujrzałam wysokiego mężczyznę ubranego w czarny płaszcz.
-O Boże.-wydałam cichy jęk na jego widok ale szybko zasłoniłam usta.Przerażał mnie.Ta atmosfera wokół niego...
-Kolejny wampir...-pomyślałam przerażona-Dlaczego tylko ja wyczuwam wampiry?
Teraz nie miałam wyjścia.Musiałam przejść obok niego by dostać się do Luxa.Ruszyłam w stronę mojego przyjaciela.Stoły były bardzo blisko siebie poustawiane.Moja udo otarło się o rękę mężczyzny.
-No to już po mnie.-pomyślałam.
-Przepraszam panie.-powiedziałam do mężczyzny.
Głupi ludzie!Zawsze uważają się za najlepszych!
Karta Postaci
Offline
Przyszłam tutaj, chociaż budynek nie wyglądał przyjaźnie. Może to po to , żeby odstraszać małe dzieci przed miejscami dla dorosłych?
Nie było zbyt wiele wolnych stolików, ale jednak znalazłam jeden pod ścianą. Idealne miejsce!
- Witam! Czy ma może pan kartę menu? - rzekłam do karczmarza.
- Tak, proszę bardzo, gdzie panienka będzie siedzieć?
- Tam pod ścianą - wskazałam ręką.
Wzięłam kawałek drewna, na którym były wyryte potrawy i napoje dostępne w lokalu. Usłyszałam przez mój elfi słuch, jak jacyś pijacy coś gadają o moich włosach, sukni i w ogóle o moim wyglądzie. Zajęłam miejsce. Porozglądałam się i zauważyłam moją kompankę z treningu. Spojrzałam tylko na towarzystwo, w jakim się znajduje i upuściłam wzrok na kartę dań.
- Ziemniaki, sałatka i kurczak - czytałam pod nosem. - Chociaż nie! Ryba w sałatce polana oliwą. Tak, weznę ją, bogatą w różnego rodzaju białka.
W tym momencie podszedł do mnie kelner i powiedziałam mu co zamawiam.
- Ach! jeszczę proszę wodę mineralną. - krzyknęłam, gdy już odchodził.
- Dobrze proszę panienki. - odpowiedział.
Poczekałam z dwie minuty i dosiadło się do mnie dwóch pijaków. Jeden z nich siedział przy mnie, drugi na przeciwko. Oczy mi się szeroko otwarły, a serce waliło jak dzwon. Nie wiedziałam jak zareagować. Jednak zachowywałam spokój.
Ostatnio edytowany przez JPEG (2012-06-12 17:22:32)
Offline
Robił się coraz większy tłok, z czym był związany hałas. Czy był on przyjemny dla delikatnego, dobrego, elfiego słuchu? Nie, wręcz przeciwnie. Dla Konan było to istną męczarnią. Ktoś wchodził i wychodził, dźwięk jak ktoś trzaskał drzwiami, czy uderzał pięścią o stół. Zainteresowała ją elfka z niebieskimi włosami. Jak można mieć niebieskie włosy? Nawet z daleka czuć było zapach krwi, nawet po umyciu dalej ją czuć. Coś o tym wiedziała. Chwilę później przyszła kolejna elfka. Miała wrażenie, że ją znała, jakby już kiedyś z nią rozmawiała tylko...była w innej postaci. Dziwne, może to jednak ona? Ta, która ją uratowała pod postacią zwierząt? Widząc jak pewni, pijani ludzie dosiadają się do jej stolika, a ona biedna nie wiedziała co zrobić. Obudziło się coś w Konan, chęć pomocy tej samej rasy, choć nigdy nie lubiła innych elfów. Tylko tych z jej krainy. Wstała gwałtownie i przeciskając się przez połowę karczmy dotarła do nich. Nie mając żadnego planu powiedziała to co jej pierwsze przyszło na myśl:
- Ach! Znalazłam cię! Długo cię szukaliśmy! Talon już idzie, przez swoje mięśnie i opaloną skórę wygląda jak ci co atakują to miasto!- spojrzała wymownie na tych pijanych i patrząc się im prosto w oczy mówiła- Zabiłam dzisiaj trzech bandytów za jednym zamachem miecza, pokazałabym ci go, ale Enet go zabrał. No, a z czwartym biłam się ręcznie, łatwo poszło... Chętnie bym jeszcze się z kimś pobiła...
Dotknęła dłonią ramienia pierwszego człowieka. Strach zagościł na jego twarzy. Jego przyjaciel stracił przytomność, pewnie przez nadmierną ilość alkoholu. On sam też zaraz padnie, wystarczy lekko popchnąć... Tak, Konan straciła go z krzesła i sama usiadła, po czym z ciepłym uśmiechem na twarzy powiedziała:
- Przepraszam, ale musiałam coś zrobić... Czy my się gdzieś kiedyś nie spotkałyśmy?
Goście, przede mną nie uciekniesz i tak cię znajdę.
Offline
Początkowo patrzyłam z niedowierzaniem na to co się tu dzieję. Gdy elfka usiadła obok mnie uśmiechnęłam się.
- Szczerze mówiąc to tak - odparłam. - Dzięki za pomoc z tymi wymoczkami. Jak można się tak uchlać?
Offline