Wykrywacz Artefaktów | Pora dnia: | |
Zbieraj zioła |
Zarząd Cesarstwa poszukuje aktywnych osób do pomocy przy reaktywacji. Po resztę informacji prosimy zgłaszać się na GG: 13763440
W samym centrum miasta znajduje się plac, wyłożony czerwonym brukiem, na środku którego stoi piekna fontanna, w której uwielbiaja bawić się dzieci. Zaraz za nią stoi duzy ratusz, w którym już od rana pracują urzednicy. Oprócz tego, jest też piekarnia w której codziennie rano wypiekany jest chleb oraz olbrzymia biblioteka. Na placu, jak zwykle pełno ludzi którzy załatwiają swoje sprawy.I nikt juz nawet nie zwrócił uwagę na szubienicę, na której ma być dzis powieszony pewien złodziej, bowiem takie sytuacje wciąż mają miejsce, więc mieszczanie do nich przywykli
Głupi ludzie!Zawsze uważają się za najlepszych!
Karta Postaci
Offline
Snułam się wszędzie. Najbardziej martwiłam się Al Sha Li. Jednorożec w mieście przy dwunożnej istocie jest dziwnym zjawiskiem. Zauważyłam, że w całym tym miejscu, na prawie każdym wysokim punkcie jest pełno plakatów z informacją o poborach do wojska, ponieważ nadciąga straszliwa w skutkach wojna.
Ostatnio edytowany przez JPEG (2012-06-07 22:42:41)
Offline
Wbiegłam na plac miejski ledwo łapiąc oddech.Nie jadłam nic od dwóch dni, więc byłam w kiepskiej formie.Przedarłam się przez przerażony tłum.Próbowałam kogoś zapytać o pobory do wojska,ale wszyscy byli zajęci uciekaniem.Oparłam się o ścianę jakiegoś budynku, gdy zobaczyłam plakat.Tak!W Valerze, siedzibie cesarza.Ale...Trzeba mieć przynajmniej 16 lat.Spuściłam głowę, gdy nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł.A mianowicie:Udawać starszą.Podeszłam do fontanny na samym środku placu.Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Włosy upięłam wysoko w koński ogon i związałam różową kokardą.Przez to że nie jadłam byłam blada, co trochę mnie postarzało.Nawet nie pomyślałam o tym by umyć dłonie w fontannie.Zabarwiłabym wtedy wodę na czerwono.Spojrzałam na piękny pałac wznoszący się ponad miastem.W porównaniu z nim byłam strasznie mała...Zafascynowana jego widokiem ruszyłam w stronę Valery.
Głupi ludzie!Zawsze uważają się za najlepszych!
Karta Postaci
Offline
Po treningu poszłam do miasta. Zaprowadziło mnie na plac. Przecież nie mogę trenować w tej sukni! pomyślałam. Ale najpierw muszę się posilić.
Offline
Szła spokojnie, pomimo ludzi, którzy bali się odgłosów bitwy.
~ Powinni zacząć się bać dopiero jak tu przybędzie wrogie wojsko. Choć, może słusznie robią, że teraz uciekają póki mają czas.~ pomyślała gdy ktoś w pośpiechu ją popchnął. Zauważyła jak ktoś biegał panicznie w kółko.~ A jednak nie robią tego we właściwy sposób ~ szła dalej uśmiechając się pod nosem. Śmieszyła ją ludzka głupota, przynajmniej niektórych z nich. Biegają w kółko zamiast na przód, piją, aż stracą przytomność, a przed tym wygadują okropne rzeczy. Ciągle przechodziła przez ulice miasta i doszła do placu. Gwar taki jak w każdym miejscu tego miasta, choć Konan zauważyła coś. Wierzchołek jakiegoś drzewa, wielkiego skoro przewyższał wszystkie budynki. Ruszyła w jego stronę.
Goście, przede mną nie uciekniesz i tak cię znajdę.
Offline
Dochodziło południe.Było mi strasznie gorąco w czarnej koszuli.No i byłem głodny.Poczułem zapach chleba.
-O tej godzinie?-pomyślałem odwracając głowę w tamtą stronę.No tak! Piekarnia!Wszedłem do środka i kupiłem jeden bochenek.Wychodząc zobaczyłem fontannę.Usiadłem przy niej.Zobaczyłem kilka niebieskich włosów.
-Sunako...-wyszeptałem uśmiechając się.
Zjadłem kawałek, a drugi postanowiłem dać elfce.Sunako jest czasem tak zakręcona że nawet nie pomyśli o tym by się wyspać i coś zjeść.Zamierzałem na nią poczekać aż skończy trening.
Offline
Przyszłam po treningu. Szukałam targu, ale najpierw przywędrowałam tutaj. Sama nie wiem po co. Usiadłam na brzegu fontanny i chciałam obejrzeć tą moją ranę. Krew już zaschła, ale na dłoni miałam ogromny ślad i rozciętą skórę. Zabandażowałam sobie rękę i patrzyłam, gdzie znajdę jakiś rynek.
Offline
Bylo ciepło,ale wiał chodny wiatr.Szlam pustymi ulicami miasta.Tu było za cicho... Podeszłam to pięknej dużej fontanny i usiadłam na jej brzegu. Zobaczyłam przy niej kilka błękitnych włosów.W powietrzu unosił się zapach elfa. Byłam bardzo głodna, a chciałam napić sie elfiej krwi.Z tryumfalnym uśmiechem skierowałam sie w stronę Valery, skąd dobiegał ten słodki zapach.
Offline
Erradnra lekko niczym piórko weszła do miasta i skierowała swe kroki na plac. Można by rzec, że jest tu po raz pierwszy, przez co chciała się zorientować tak mniej więcej gdzie co jest. Nagle naszło ją myśl, aby skierować się na Targ. Tam sprawdzi jakie zioła są dostępne na straganach i po ile.
Offline
Wróciłam tu. Szukałam Tana.
Gdzie on się podział? Może w karczmie?
Poszłam tam sprawdzić.
Offline
Wbiegłam na Plac. Zdyszana usiadłam na boku fontanny. Kiedy złapałam już oddech zaczęłam odwijać swój bandaż. Na mojej niedużej dłoni przez całą jej przekątną, widniała wielka już brązowa blizna. Zaschnięta krew i skóra. Przez to wszystko nawet nie miałam czasu sobie tej rany odkazić i wypłakać się na nią, by się zagoiła. Moje oko zmieniło się w oko feniksa i zaczęłam łzawić. Gdy łzy dotykały rany wydzialała się z niej jakby para. Miałam wszystkich w nosie, bo i tak nikt nie zwracał na mnie uwagi.
Rana się zagoiła, zrosła. Po urazie nie było nawet widać śladu.
Offline
Jednorożec jakimiś bocznymi uliczkami wbiegł na plac miejski. Wszędzie, gdzie biegł, zostawiał srebrne ślady swojej krwi. Wyglądał jak żywa końska maczyga z powbijanymi strzałami. Biegł przez siebie. Nikt nie próbował go zatrzymać. Ludzi, którzy przeszkadzali mu na drodze przeskakiwał, ale o tej wczesnrj porze nie było ich za wielu, byli to nieliczni, nad którymi poszybowało zwierzę. Klacz biegła w kierunku wylotu z miasta. Wszystko działo się tak szybko.
--------------------------------------------------------------------------------
Wbiegliśmy z Tanem na plac. Niemal krok w krok za jednorożcem. Po szlaku jej krwi.Klacz kierowała sie w kierunku Prowincji.
Offline
Cwałem biegliśmy za klaczą. Wyścigowa kariera Eaza sprawdzała się. Gniew z Seleną też nie byli gorsi. Biegliśmy za nią. Klacz potem biegła główną ulicą w kierunku Prowincji.
Offline
Gdy wybiegła z Zagajnika resztę drogi do miasta szła. Nie spieszyło się jej za bardzo, nie miała nic do roboty oprócz czekania na rozpoczęcie pracy. Ach tak! Jeszcze musi sobie nowy ekwipunek kupić. Niby mieli najemnicy ją bronić, ale lepiej ufać sobie samemu niż polegać na innych.
Wchodząc do WMP jeszcze bardziej zwolniła kroku. Tristan popychał ją pyskiem w plecy, by się na niego dalej nie gniewała, ale Konan jest uparta. Posyłała mu tylko groźne spojrzenia. Zatrzymała się na środku placu, by obmyśleć co powinna kupić. Wyciągnęła z kieszeni sakiewkę i policzyła znajdujące się tam dukaty ~ 40 dukatów... Może starczy na to co potrzebuję ~ pomyślała i ruszyła szukać jakiegoś targu.
Goście, przede mną nie uciekniesz i tak cię znajdę.
Offline